W Warszawie kobieta próbowała rzucić się pod nadjeżdżające samochody. Tragedii zapobiegli patrolujący okolicę strażnicy miejscy.
Około godziny 21 patrol straży miejskiej z II Oddziału Terenowego przejeżdżał Doliną Służewiecką w kierunku Wilanowa. Na wysokości al. Komisji Edukacji Narodowej funkcjonariusze zauważyli na prawym pasie jezdni niebezpiecznie zachowującą się osobę, która wchodziła przed nadjeżdżające samochody, zmuszając je do gwałtownego hamowania. Strażnicy podjęli interwencję.
- Wyglądało to tak, jakby ta osoba chciała rzucić się pod koła jadących aut. Włączyliśmy górne światła sygnalizacyjne, zatrzymaliśmy radiowóz i podeszliśmy do niej. Wzięliśmy ją pod ręce i sprowadziliśmy z jezdni, ale cały czas nam się wyrywała. Kiedy usłyszałem, jak krzyczy po ukraińsku, od razu pomyślałem, że jej zachowanie może mieć związek z wojną. Nie myliłem się – powiedział po interwencji insp. Grzegorz Piszczek z II Oddziału Terenowego.
Funkcjonariusze próbowali rozmawiać z kobietą. Była trzeźwa. Kontakt z nią był utrudniony, nie mówiła po polsku. Na dodatek strażnicy musieli pilnować, by nie zrobiła sobie krzywdy – co chwilę próbowała bowiem wyrwać się i wybiegać przed jadące samochody.
Funkcjonariusze próbowali ją uspokoić, ale nie przynosiło to skutku. Kobieta sprawiała wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy z tego, gdzie jest, próbowała zedrzeć z siebie ubranie, wyrywała włosy z głowy. Widać było, że przeżywa jakiś dramat. Strażnicy wezwali pogotowie ratunkowe.
- Aby zrozumieć, co się stało, ratownicy skontaktowali się z tłumaczką. Po chwili rozmowy tłumaczka wyjaśniła, że kobieta jest 42-letnią Ukrainką i dowiedziała się właśnie o śmierci – w wyniku działań wojennych – swojej 20-letniej córki. Uznała więc, że nie ma po co dalej żyć – dodał insp. Grzegorz Piszczek. Kobieta trafiła pod opiekę lekarzy.
Dramat w Warszawie. Na wieść o śmierci córki chciała się zabić, rzucając pod koła samochodów
- 24.12.2022 07:06
Napisz komentarz
Komentarze