Do mieszkanki Gliwic zadzwonił wczoraj telefon stacjonarny. Mówiąc ogólnie, ktoś informował o niedoręczonej przesyłce i prosił o potwierdzenie adresu. Po chwili zadzwonił inny telefon i już inny głos wskazywał, że poprzednie połączenie było próbą oszustwa - teraz zaś dzwoni policja, która prosi o pomoc w schwytaniu szajki. To znany już powszechnie scenariusz okradania ludzi z oszczędności. Niestety, kolejny raz złodzieje solidnie się wzbogacili, tym razem kosztem nieświadomej gliwiczanki.
Niestety i tym razem telefoniczna mistyfikacja udała się przestępcom. 60-latka z osiedla Stare Gliwice skrupulatnie wykonywała polecenia głosu ze słuchawki. Najpierw podała swój numer komórkowy, przez który już cały czas, do końca „akcji”, rozmawiano. Potem spakowała posiadaną biżuterię i tak jak jej kazano, wyrzuciła przez okno. Następnie taksówką udała się do banku w centrum miasta, gdzie wypłaciła oszczędności, spakowała do koperty i wrzuciła do wskazanego kosza na śmieci.
Wszystko robiła w przekonaniu, że pomaga CBŚP w prowokacji i w konsekwencji ujęciu oszustów. Summa summarum pokrzywdzona straciła mienie o wartości prawie 80 tysięcy złotych.
Napisz komentarz
Komentarze