O tym, jak dużym zaufaniem darzy nas społeczeństwo, mogli przekonać się policjanci przyjmujący zawiadomienie o oszustwie metodą na policjanta. Okazało się, że matka z synem uwierzyli "policjantce", która skontaktowała się z nimi telefonicznie i zgodnie z jej poleceniami wypłacali z banków swoje oszczędności. Przez kilka dni siemianowiczaninie przekazali oszustce 220 tysięcy złotych. Fałszywa policjantka dzwoniąc ostrzegła, że rozpracowali grupę, która miała kilkaset podrobionych dowodów osobistych, wśród których był również dokument 75-latki. Dzięki nim przestępcy mieli zaciągać w imieniu pokrzywdzonych pożyczki.
Aby taki los nie spotkał 75-latki i jej syna, "policjantka" doradziła im, aby zlikwidowali swoje oszczędności w bankach. Oszustka już na początku rozmowy wzbudziła ich zaufanie, ponieważ przedstawiła się, podała jednostkę oraz kazała zadzwonić na 997, gdzie męski głos potwierdził, że jest ona prawdziwą policjantką. Oczywiście wszystko było zaaranżowane, ponieważ podczas trwającej rozmowy siemianowiczanka wybrała numer 997, co technicznie jest niemożliwe. Faktycznie wyglądało to tak, że obok oszustki siedział jej wspólnik, któremu przekazała słuchawkę potwierdzając jej autentyczność.
Napisz komentarz
Komentarze