Policjanci pod nadzorem prokuratury wyjaśniają okoliczności wypadku, do którego doszło wczoraj w Pszczynie. Kierujący samochodem marki Opel nie zatrzymał się do kontroli drogowej, a uciekając, wjechał pod prąd, gdzie zderzył się czołowo z osobową toyotą. Ciężko ranny 33-latek został przetransportowany do szpitala w Bielsku-Białej, gdzie zmarł.
Wczoraj około godziny 23.20 oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Pszczynie otrzymał od jednego z patroli informację o tym, że kierujący oplem nie zatrzymał się do kontroli. Policjanci próbowali go zatrzymać z powodu jazdy bez świateł. W związku z tym, że kierowca nie zareagował na sygnały, mundurowi ruszyli w pościg. Mężczyzna uciekał ulicą Katowicką w kierunku miejscowości Piasek. Będąc na rondzie z ulicą Bieruńską, zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdzie zderzył się czołowo z prawidłowo jadącą toyotą, za kierownicą której znajdowała się 51-latka. W wyniku zderzenia opel uderzył w drzewo, a następnie w ogrodzenie posesji. Po chwili na miejsce dotarli mundurowi, którzy jednak nie byli świadkami wypadku. Policjanci odtworzyli trasę ucieczki na podstawie przeprowadzonych na miejscu czynności i rozmowy ze świadkami.
51-letnia kobieta, która kierowała toyotą, trafiła do szpitala. Z relacji lekarzy wynika jednak, że obrażenia nie zagrażają jej życiu. Poważnie ranny został natomiast 33-letni kierowca opla. Mężczyzna był reanimowany na miejscu wypadku między innymi przez załogę śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, 33-latek zmarł w szpitalu w Bielsku-Białej. Śledczy z Pszczyny wyjaśniają teraz dokładne przyczyny i okoliczności tego wypadku.
Napisz komentarz
Komentarze