Dyżurny białostockiej komendy otrzymał zgłoszenie od seniorki, że w jej mieszkaniu jest oszust. Miał odebrać pieniądze na kaucję, aby jej syn nie poszedł do więzienia. Po kilku minutach na miejscu pojawili się policjanci. W mieszkaniu było małżeństwo seniorów i 45-letni mężczyzna. Policjanci ustalili, że na ich telefon stacjonarny zadzwonił oszust. Odebrała 75-latka, która w słuchawce usłyszała płacz mężczyzny, podającego się za syna. Mówił, że potrącił kobietę w ciąży i potrzebuje pieniędzy na kaucję. Zdenerwowana przekazała telefon swojemu mężowi. 80-latek usłyszał tą samą historię, jednak tym razem rozmówca dodał, że potrzebuje 150 tysięcy złotych, aby nie pójść do więzienia. Po chwili w rozmowę włączyła się kobieta, która podawała się za obrońcę. Gdy senior poprosił o przekazanie słuchawki synowi, oświadczyła, że nie jest to możliwe, bo jest przesłuchiwany przez prokuratora. Wciąż naciskany przez oszustkę, powiedział, że ma w domu 55 tysięcy złotych. Wtedy usłyszał dane osoby, która miała zgłosić się po pieniądze.
Po kilku minutach do drzwi ich mieszkania zapukał mężczyzna. 80-latek wpuścił go do środka i poprosił o dowód. Mężczyzna oświadczył, że zostawił go na komisariacie. W tym czasie żona 80-latka próbowała dodzwonić się do syna. To właśnie w tym momencie małżeństwo uświadomiło sobie, że mają do czynienia z oszustem. 80-latek zamknął na klucz drzwi mieszkania, a jego żona zadzwoniła na numer alarmowy. Oszustem okazał się 45-letni mieszkaniec Szczecina. Został zatrzymany i usłyszał zarzut usiłowania oszustwa. Prokurator z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, który nadzorował pracę śledczych, wystąpił do sądu z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sąd przychylił się do tego wniosku i aresztował go na 3 miesiące. Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Napisz komentarz
Komentarze